W trudnym okresie dla Iszraela mieszkał w Szilo kapłan, godny swych przodków, Arona i Pinehasa, pierwszy Aronida od dłuższego czasu, wtórego imię przeszło do historii. Nazywają go po prostu Helim lub Elim i opisują jako czcigodnego starca, z którego ust wychodziły tylko słowa pełne słodyczy, który nie potrafił się zdobyć na surową naganę nawet wobec własnych synów. Coraz więcej osób przybywało do Szilo zrozpaczonych ze skargą na sąsiednie narody, które ich napadały. Heli miał wówczas okazję nawracać ich do opiekuńczego Boga JHWH i upominać, aby wyrzekli się obcych bogów. W ten sposób krzepił serca. Wielu z przywódców rodów odwracało się od Baala do Boga swych przodów, a w ślad za nimi postępowali zazwyczaj inni członkowie rodu.

Heli nie posiadał zapewne ducha wojowniczego, owszem z natury był usposobienia pokojowego. Niemniej niektórzy zaliczają Helego do sędziów Iszraela. Działalność jego na tym chyba polegała, że gdy zwracali się do niego po radę lub wskazówki wojownicy, w imieniu Boga zagrzewał ich do obronnej walki z nieprzyjacielem, który na kraj częste robił najazdy.

 Jak u wielu innych ludów, tak i w Iszraelu nastąpiłyby może po panowaniu bohaterów rządy kapłanów, gdyby powaga Helego przeszła na jego potomków. Lecz okoliczności złożyły się inaczej, niż należało oczekiwać. Dwaj synowie jego, Chofni i Pinehas, nie kroczyli śladami ojca. Gdy później naród nawiedziła ciężka niedola, upatrywano w niej karę Niebios za wykroczenia synów Helego.

 W tym czasie Filistyni dopuszczali się częstych napadów łupieżczych na ziemię potomków Jakuba, a rody przygraniczne, najbardziej wystawione na niebezpieczeństwo, nie występowały już przeciw nim bezładnymi gromadami, lecz w porządnym już szyku bojowym. Nie zmienia to jednak faktu, że Filistyni ze swymi wozami bojowymi mieli nad nimi przewagę. Z porady starszyzny sprowadzono z Szilo arkę przymierza w przekonaniu, że sama jej obecność zapewni zwycięstwo. Pomimo to bitwa skończyła się porażką. Wojsko Iszraela rozproszyło, się w dzikim popłochu, arka przymierza wpadła w ręce Filistynów, a synowie Helego, którzy jej strzegli, śmierć ponieśli. Filistyni szerzyli strach w całej okolicy.

 Ledwie dysząc z przerażenia, przybył zwiastun nieszczęścia do Szilo i doniósł pełnemu otuchy ludowi i arcykapłanowi Helemu, który u bramy wyglądał wieści pomyślnej, o klęsce Iszraela: "Uciekli Iszraelici w wielkiej porażce, polegli też obaj twoi synowie, a arka przymierza wzięta do niewoli." Wiadomość o zabraniu arki przymierza przeraziła starca bardziej, niż śmierć synów; upadł ze stołka i zmarł.

 Zwycięzcy Filistyni nie poprzestali na grabieżczych wycieczkach po kraju, lecz wszerz go przebywszy, dotarli aż do Szilo. Tu wraz z miastem zburzyli też namiot świątynny, który był jeszcze świadkiem pełnych łaski czasów mojżeszowych. Kapłani musieli ratować się ucieczką.

 Klęska ta złamała zupełnie siły i odwagę narodu. Bezwładem dotknięte zostały te właśnie rody, które stanowiły poniekąd przedmurze Iszraela. Najbardziej może, nie bez winy, ucierpiało pokolenie Efraima. Wraz z upadkiem świątyni, która za Helego zaczęła się stawać miejscem zgromadzeń ludowych, rozpadła się też współpraca dwunastu rodów.

 Filistyni byli przekonani, że wzięciem do niewoli arki przymierza, rzekomego talizmanu Iszraela, i ze zburzeniem świątyni, zwyciężyli też Bóstwo opiekuńcze tego narodu. Lecz czekało ich niebawem przykre przebudzenie ze złudnych marzeń. Zaledwie przewieźli arkę przymierza do najbliższego miasta Aszdod, a nawiedziły ich kraj klęski różne. Zdjęci przerażeniem postanowili książęta filistyńscy za radą kapłanów i wróżbitów, odesłać zdobytą arkę przymierza do kraju rodzinnego i załączyć dary pokutne. Po siedmiu miesiącach niewoli u Filistynów przewieziono ją przez granicę i umieszczono w Kirjat-Jearim (miasto leśne), na pagórku. Strzegli jej zamieszkali tam Lewici.

 Lecz właśnie nawał klęsk, zburzenie świątyni w Szilo i uczucie opuszczenia, wywołały zmianę na lepsze. Umysły, nie stępiałe do końca, zrozumiały, że przyczyną tych nieszczęść było odstępstwo ob Boga Iszraela. Lewici, którzy uszli z życiem po zburzeniu Szilo i osiedlili się w różnych punktach kraju, nie omieszkali zapewne szczepić w sercach przywiązania do wiary ojców. Może też odesłanie arki przymierza przez Filistynów wywarło głębokie wrażenie i wznieciło nadzieję lepszych czasów. Coraz większa część ludu tęskniła do Boga Iszraela. Brakowało tylko wielkiego męża, pełnego tchnienia i zapału, który by zaślepionemu narodowi mógł wskazać drogę prawdziwą, aby przygnębionych niedolą poprowadzić do nawrócenia. I oto w sam czas pojawił się mąż taki, co zwrot wywołał w dziejach Iszraela.

 Samuel, syn Elkany, był owym mężem, który połączył na nowo rozerwane więzi rodów Iszraela i zapobiegł ostatecznemu upadkowi i zepsuciu wewnętrznemu. Była to osobistość wzniosła, charakter niezłomny, surowy dla siebie i dla innych. Żyjąc wśród ludu i obcując z nim ciągle, przewyższał swych współczesnych gorliwością, szlachetnym sposobem myślenia i zaparciem się siebie samego. Więcej jeszcze, niż tymi cechami umysłu i serca, górował darem proroczym. Wzrokiem ducha przebijał mroki, przesłaniające przyszłość, zwiastował swe widzenia, a co przepowiadał, to się stawało.

 Samuel był potomkiem jednej z najbardziej poważanych rodzin Lewickich, które siedzibę swą miały w Rama, na rubieży pokoleń Efraima i Benjamina. Po matce swej, Annie, której żarliwa, lecz cicha modlitwa wzorem się stała po wszystkie czasy, odziedziczył serce miękkie i tkliwe. W księdze Samuela czytamy:

 Gdy w Szilo skończono jeść i pić, Anna wstała. A kapłan Heli siedział na krześle przed bramą przybytku Pańskiego. Ona zaś smutna na duszy zanosiła do Pana modlitwy i płakała nieutulona. Uczyniła również obietnicę, mówiąc: Panie Zastępów! Jeżeli łaskawie wejrzysz na poniżenie służebnicy twojej i wspomnisz na mnie, i nie zapomnisz służebnicy twojej, i dasz mi potomka płci męskiej, wtedy oddam go Panu po wszystkie dni jego życia, a brzytwa nie dotknie jego głowy.

Gdy tak żarliwie się modliła przed obliczem Pana, Heli przyglądał się jej ustom. Anna zaś mówiła tylko w głębi swego serca, poruszała wargami, lecz głosu nie było słychać. Heli sądził, że była pijana. Heli odezwał się do niej: Dokąd będziesz pijana? Wytrzeźwiej od wina! Anna odrzekła: Nie, panie mój. Jestem nieszczęśliwą kobietą, a nie upiłam się winem ani sycerą. Wylałam tylko duszę moją przed Panem. Nie uważaj swej służebnicy za córkę Beliala, gdyż z nadmiaru zmartwienia i boleści duszy mówiłam cały czas. Heli odpowiedział: Idź w pokoju, a Bóg Iszraela niech spełni prośbę, jaką do Niego zaniosłaś.
Odpowiedziała: Obyś darzył życzliwością twoją służebnicę! I poszła sobie ta kobieta: jadła i nie miała już twarzy tak smutnej jak przedtem.

Wstali z rana i oddawszy pokłon Panu, wrócili do domu swego w Rama. Elkana zbliżył się do swojej żony, Anny, a Pan wspomniał na nią. Anna poczęła i po upływie dni urodziła syna i nazwała go imieniem Samuel, ponieważ powiedziała: Uprosiłam go u Pana.

 Gdy ów mąż, Elkana, udał się z całą rodziną, by złożyć Panu doroczną ofiarę i wypełnić ślub, Anna nie poszła, lecz oświadczyła swemu mężowi: Gdy chłopiec będzie odstawiony od piersi, zaprowadzę go, żeby ukazał się przed Panem i aby tam pozostał na zawsze.
Odpowiedział jej Elkana, mąż jej: Czyń, co ci się wydaje słuszne. Pozostań, dopóki go nie odstawisz od piersi. Oby tylko Pan ziścił swe słowo. Pozostała więc kobieta w domu i karmiła syna swojego aż do odstawienia go od piersi.

Gdy go odstawiła, wzięła go z sobą w drogę, zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był jeszcze mały.

Zabili cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona wówczas: Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany na własność Panu. I oddali tam pokłon Panu.

 Samuel pełnił posługi wobec Pana jako chłopiec ubrany w lniany efod. Matka robiła mu mały płaszcz, który przynosiła co roku, gdy przychodziła wraz z mężem złożyć doroczną ofiarę. Heli błogosławił Elkanie i jego żonie, mówiąc: Niech Pan da ci potomstwo z tej żony w zamian za uproszonego, którego oddała Panu. I wracali do siebie do domu. Pan wejrzał na Annę: poczęła i urodziła trzech synów i dwie córki. Samuel natomiast wzrastał przy Panu.

 Wcześnie powierzyła go opiece Helego. W ten sposób Samuel został Lewitą służebnym przybytku w Szilo. Co dzień otwierał jego wrota, pomagał przy służbie ofiarnej i nawet noce spędzał w świętym namiocie. Za młodu już, choć sam o tym nie wiedział, obudził się w nim duch proroczy. We śnie głębokim usłyszał z wnętrza przybytku, gdy stała tam jeszcze arka przymierza, głos wzywający go po imieniu. Było to pierwsze widzenie prorocze Samuela.

 Księga Samuela opisuje to w taki sposób:

Pewnego dnia Heli spał w zwykłym miejscu. Oczy jego zaczęły już słabnąć i nie mógł widzieć. A światło Boże jeszcze nie zagasło. Samuel zaś spał w przybytku Pańskim, gdzie znajdowała się Arka Przymierza. Wtedy Pan zawołał Samuela, a ten odpowiedział: Oto jestem. Potem pobiegł do Helego mówiąc mu: Oto jestem: przecież mię wołałeś. Heli odrzekł: Nie wołałem cię, wróć i połóż się spać. Położył się zatem spać. Lecz Pan powtórzył wołanie: Samuelu! Wstał Samuel i poszedł do Helego mówiąc: Oto jestem: przecież mię wołałeś. Odrzekł mu: Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się spać. Samuel bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze objawione. I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie: Samuelu! Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: Oto jestem: przecież mię wołałeś. Heli spostrzegł się, że to Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: Idź spać! Gdyby jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha. Odszedł Samuel, położył się spać na swoim miejscu.

Przybył Pan i stanąwszy zawołał jak poprzednim razem: Samuelu, Samuelu! Samuel odpowiedział: Mów, bo sługa Twój słucha. Powiedział Pan do Samuela: Oto Ja uczynię taką rzecz Izraelowi, że wszystkim, którzy o niej usłyszą, zadzwoni w obydwu uszach. W dniu tym dokonam na Helim wszystkiego, co mówiłem o jego domu, od początku do końca. Dałem mu poznać, że ukarzę dom jego na wieki za grzech, o którym wiedział: synowie jego bowiem ściągają na siebie przekleństwo2, a on ich nie skarcił. Dlatego przysiągłem domowi Helego: Wina domu Helego nie będzie nigdy odpuszczona ani przez ofiarę krwawą, ani przez pokarmową.

Samuel leżał do rana, potem otworzył bramę przybytku Pańskiego. Obawiał się jednak Samuel oznajmić Helemu o widzeniu. Lecz Heli zawołał Samuela i rzekł: Samuelu, synu mój! On odpowiedział i rzekł: Oto jestem. Heli] spytał: Co to za słowa, które Bóg wyrzekł do ciebie? Niczego przede mną nie ukrywaj! Niechaj ci Bóg to uczyni i tamto dorzuci, gdybyś ukrył coś przede mną ze słów, które do ciebie powiedział. Samuel opowiedział więc wszystkie te słowa i nic przed nim nie zamilczał. A Heli rzekł: On jest Panem! Niech czyni, co uznaje za dobre.

Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię. Wszyscy Izraelici od Dan aż do Beer-Szeby poznali, że Samuel stał się rzeczywiście prorokiem Pańskim. I w dalszym ciągu Pan objawiał się w Szilo, albowiem ukazywał się Samuelowi w Szilo.

Heli był bardzo stary, tymczasem jego synowie trwali w złym postępowaniu wobec Pana.

 Wkrótce potem spadły klęski, porażka wojska iszraelskiego przez Filistynów, porwanie arki przymierza, śmierć Helego i obu jego synów. Służba Samuela skończyła się zburzeniem świątyni, powrócił więc do domu rodzicielskiego w Rama, w żałobie i przygnebieniu.

 W kołach Lewitów, wśród których wzrósł, panowało przekonanie, że pogrom był skutkiem odstępstwa od Boga Iszraela. ,Nie masz już przybytku," znaczyło to tyleż, co Bóg lud swój odtrącił. Z czasem jednakże pogodził się zapewne Samuel z nieodwrotnym wyrokiem przeznaczenia i inne idee umysł jego zajęły. Nie ma przybytku, niema ofiar! Czyż ofiara jest tak nieodzownym warunkiem kultu prawdziwego Boga i życia świątobliwego? Dojrzała w nim myśl, którą później przy sposobności głosił, że ofiary podrzędne tylko mają znaczenie, że tukiem

 baranów nie można przypodobać się Bogu. Na czymże więc ma polegać służba boża? Na przestrzeganiu przykazań boskich. A jakaż jest wola boża? Samuel podczas pobytu swego w Szilo zapoznał się nie tylko z treścią tablic kamiennych, przechowywanych w arce przymierza, lecz i z księgą praw, pochodzącą od Mojżesza. Święte te księgi przepisywały prawo i sprawiedliwość, łagodność i równość Iszraelitów, bez różnic kastowych, bez przewagi jednego stanu nad drugim, a zalecały je jako przykazania boskie; natomiast mówiły niewiele o ofiarach. Samuel, który o wiele stuleci bliższym był początków narodu iszraelskiego i nauki iszraelskiej niż późniejsi prorocy, żywił równie jak oni przeświadczenie, że Bóg nie po to dokonał oswobodzenia Iszraelitów, aby Jemu, nie zaś innemu składali ofiary, lecz aby Jego ustawy potwierdzali uczynkiem. Treść tych ksiąg czyli Prawo, oto wola boża, której Iszraelici poddać się mają posłusznie. Prawo to nosząc w sercu.

 Drogą tego rozmyślania Samuel znalazł cel swego życia: nauczanie i wychowanie ludu w duchu Prawa i odzwyczajenie go od uczynków pogańskich i przewrotnych poglądów, które z biegiem stuleci w krew mu weszły. Jeszcze przed powrotem do domu ojcowskiego poprzedziła Samuela sława, że w Silo kilkakrotnie dostąpił objawień, które się też sprawdziły. Niebawem rozeszła

 się wieść w okolicach Ramy, coraz to szersze zataczając kręgi, że powstał prorok w Iszraelu, że duch boży, co na Mojżeszu spoczywał, spoczął teraz na synu Elkany. To wzbudziło nadzieję, że zbliżają się lepsze czasy. Samuel miał przede wszystkim na celu odzwyczajenie ludu od czci bałwochwalczej Baala i Astarty i wyleczenie go z wiary w wyrocznie.

 Skłonność pewnej części narodu do wyrzeczenia się dotychczasowych błędów i do uznania Boga Iszraela ułatwiła Samuelowi zadanie. Porywające jego mowy, coraz potężniejszy oddźwięk znajdowały w sercach tych, co ich słuchali, i tych, co się o nich dowiadywali. Samuel nie czekał aż lud przyjdzie do niego, aby przemówień jego słuchać, lecz sam chodził między tłumy. Objeżdżał kraj, zwoływał zebrania ludowe i obwieszczał rzeszom, czym go natchnął duch boży. A lud krzepił się jego proroctwami, budził się z odurzenia, w które wprawiła go niedola, nabierał ufności w swego Boga i we własne siły i wchodził na drogę poprawy.

 Samuel miał grono pomocników, na których mógł polegać. Lewici, niegdyś w Szilo zamieszkali, uciekli po zburzeniu tego miasta i świątyni, a z ucieczką stracili cel życia. Co mieli począć w rozproszeniu Nowego ogniska kultu dotąd nie założono, aby tam mogli zwrócić swe kroki. Ten i ów garnął się do Samuela, którego znaczenie poznał w Szilo, a on umiał naginać ich do swych celów. Powoli zebrało się ich tylu, że utworzyli rodzaj bractwa.

 Jeszcze inna okoliczność przyczyniła się podówczas do dodania otuchy zdrętwiałemu ludowi. Przez cały okres sędziowski ród Judy uchylał się od wszelkiego udziału w sprawach publicznych. Wiodąc życie koczownicze hodowców trzód, przestał niemal istnieć dla reszty rodów. Jebusyci, którzy zajmowali okolicę między górami Efraima i Judy, tworzyli mur, co pokolenie to, od braci na północ zamieszkałych oddzielał. Dopiero częste napady Filistynów na ziemię iszraelską, prawdopodobnie poruszyły to pokolenie i wypłoszyły z odosobnienia.

 Za czasów Samuela ród Judy przyłączyło się do reszty. Jakub i Iszrael, rozdzieleni przez wiele wieków od chwili wejścia do kraju, teraz znów się zjednoczyli. Ze wstąpieniem Judy do dziejów przybył świeży, silniejszy, odmładzający niejako żywioł. Pokolenie to zastało w prowincjach, zajętych przez siebie, mało miast i brak rozwoju życia miejskiego. Jedynym znaczniejszym miastem był Hebron; zresztą istniały tylko zagrody, zamieszkane przez hodowców bydła. Zniewieściałość i zwyrodnienie, wychodzące z Fenicji, nie miały wpływu Judejczyków. Kult Baala i Astarty z jego wszeteczeństwem i zmysłowością nie znalazł do nich wstępu. Pozostali przeważnie tym, czym byli, gdy wchodzili do kraju, prostymi pasterzami, co wolność swą kochali i bronili, lecz nie ubiegali się za sławą wojenną i zaszczytami. Proste obyczaje czasów patriarchalnych zachowały się zapewne dłużej w pokoleniu Judy.

 Samuel choć nie był wojownikiem, uchodził za mocny filar. Lud traktował go jak przewodnika, prowadził go też do zwycięstw, porywając natchnionym zapałem. Zwycięstwo w pobliżu miejsca, gdzie przed laty Filistyni w pień wycięli zastępy iszraelskie i zabrali arkę przymierza, miało pierwszorzędne znaczenie. Iszraelici podnieśli się, a Filistyni upadli na duchu.

 Filistyni za Samuela wprowadzili władzę królewską, albo też narzucił ją im władca jednej z prowincji. Ambicja nowego króla filistyńskiego łaknęła rozległych podbojów. Zdaje się, że nawet z Fenicjanami prowadził wojny szczęśliwe i zburzył miasto Sydon. Sydonczycy schronili się na okręty i na skale, wrzynającej się głęboko w morze, zbudowali nowe miasto, któremu dali nazwę Tyr, miasto skaliste. Tu więc Filistyni zostali panami całego pomorza od Gazy do Sydonu. Teraz spojrzenia swe zwrócili w głąb lądu i sądzili, że wzbiwszy się w moc, z łatwością zdołają zawładnąć całym krajem Iszraela. Znowu więc wszczęły się krwawe walki.

 Za Jordanem powstali też znowu upokorzeni niegdyś przez Jeftę Ammonici pod wodzą wojowniczego króla Nachasza, który rozpuścił zagony w siedziby pokoleń Gad i połowy Manasse.

 Filistyni, nie napotykając w częstych najazdach na żaden opór lub na słaby, przeprowadzali coraz dosadniej i bezwzględniej swoje zwierzchnictwo i ujarzmienie Iszraelitów. Nie poprzestali już teraz na oderwaniu miast pogranicznych, lecz rozciągnęli swe panowanie na całą szerokość kraju, niemal do Jordanu. W niektórych miastach ustanowili poborców dla ściągania podatków w bydle i zbożu. W tym stanie rzeczy coraz głośniej i natarczywiej odzywały się życzenia by ustanowić króla. Nawet Samuel, pomimo iż zrazu opierał się bardzo tym zachceniom, przychylić się musiał wreszcie do powszechnego żądania. Duch wieszczy nakazał mu ulec jednomyślnej woli przedstawicieli narodu, wybrać króla i namaścić go.

 Księga Samuela opisuje te wydarzenia tymi słowami:

 Kiedy jednak Samuel się postarzał, sędziami nad Izraelem ustanowił swoich synów. Pierworodny syn jego nazywał się Joel, drugiemu było na imię Abiasz: sądzili oni w Beer-Szebie. Jednak synowie jego nie chodzili jego drogą: szukali własnych korzyści, przyjmowali podarunki za wypaczanie prawa. Zebrała się więc cała starszyzna izraelska i udała się do Samuela do Rama. Odezwali się do niego: Oto ty się zestarzałeś, a synowie twoi nie postępują twoimi drogami: ustanów raczej nad nami króla, aby nami rządził, tak jak to jest u innych narodów.

Nie podobało się Samuelowi to, że mówili: Daj nam króla, aby nami rządził. Modlił się więc Samuel do Pana. A Pan rzekł do Samuela: Wysłuchaj głosu ludu we wszystkim, co mówi do ciebie, bo nie ciebie odrzucają, lecz Mnie odrzucają jako króla nad sobą. Podobnie jak postępowali od dnia, w którym ich wyprowadziłem z Egiptu, aż do dnia dzisiejszego, porzucając Mnie i służąc innym bogom, tak postępują i z tobą. Teraz jednak wysłuchaj ich głosu, tylko wyraźnie ich ostrzeż i oznajmij im prawa króla który ma nad nimi panować.

 Kto miał zostać królem Iszraela? Wybór padł na wyjątkowo pokorną osobę z spokojnego rodu Benjamina. Rodzina jego należała do najniższych, ojciec jego, Kisz, niczym się szczególnym nie odznaczał, a na jego pochwałę nic więcej powiedzieć się nie dało, po za tym, że był zacnym człowiekiem i dzielnym wojownikiem. Saula, który miał być wybrany, cechowała chłopska wstydliwość i skromność. Okoliczność ta oraz inne przymioty Saula zdawały się być gwarancją, że do przyszłego króla Iszraela podszepty pychy nie znajdą przystępu. Wolno było przypuszczać, że prorokowi, co go z nizin społecznych na najwyższe wyniósł dostojeństwo, będzie uległy, bo przecież Samuel przemawiał z woli Boga.

 Księga Samuela opisuje wybór króla w ten sposób:

  Samuel zwołał lud do Mispa. Odezwał się wówczas do Iszraela: To mówi Pan, Bóg Iszraela: Wyprowadziłem Iszrael z Egiptu i wyzwoliłem was z ręki Egiptu i z ręki wszystkich królestw, które was ciemiężyły. Lecz wy teraz odrzuciliście Boga waszego, który uwolnił was od wszystkich nieszczęść i ucisków i rzekliście Mu: Ustanów króla nad nami. Ustawcie się więc przed Panem według pokoleń i według rodów. Samuel kazał wystąpić wszystkim pokoleniom Iszraela i padł los na pokolenie Beniamina. Nakazał potem, by wystąpiło pokolenie Beniamina według swoich rodów, i padł los na ród Matriego. I nakazał wystąpić z rodu Matriego po pojedynczo, a los padł na Saula, syna Kisza. Szukano go, lecz nie znaleziono. Jeszcze pytali się Pana: Czy ten człowiek tu przybył? Odrzekł Pan: Oto tam ukrył się w taborze. Pobiegli więc i przyprowadzili go stamtąd. Gdy stanął w środku ludu, wzrostem przewyższał cały lud o głowę. Rzekł wtedy Samuel do całego narodu: Czy widzicie, że temu, którego wybrał Pan, nikt z całego ludu nie dorówna? A wszyscy ludzie wydali okrzyk wołając: Niech żyje król! Wtedy Samuel ogłosił ludowi prawa władzy królewskiej, zapisał je w księdze i złożył ją przed Panem. Następnie odprawił Samuel wszystkich ludzi do domów. Również i Saul udał się do swego domu w Gibea, a towarzyszyli mu wojownicy, których serca Bóg poruszył. Tymczasem synowie Beliala mówili: W czym ten może nam pomóc? I wzgardzili nim, nie złożyli mu też daru, ale on nie zwracał na to uwagi.

 Wybór nie był jednogłośny i Saul niby król ale wrócił do domy, do pracy przy bydle. Księga Samuela opisuje jak doszło do zmiany tej sytuacji.

 Nadciągnął Nachasz Ammonita i oblegał miasto Jabesz w Gileadzie. Oznajmili Nachaszowi wszyscy mieszkańcy Jabesz: Zawrzyj z nami przymierze, a będziemy ci służyć. Odrzekł im Nachasz Ammonita: Zawrę z wami przymierze pod warunkiem, że każdemu z was wyłupię prawe oko: tak okryję hańbą całego Iszraela. Na to starsi z Jabesz dali taką odpowiedź: Zostaw nam siedem dni na rozesłanie posłów po całym kraju izraelskim. Jeśli nie znajdzie się nikt, kto nam pomoże, poddamy się tobie. Kiedy przybyli posłowie do Gibea, miasta Saula, i przedstawili te sprawy ludziom, podnieśli wszyscy głos i płakali. Ale właśnie Saul wracał za wołami z pola i pytał się: Co się stało ludziom, że płaczą? Opowiedziano mu sprawy mieszkańców Jabesz. Opanował wtedy Saula Duch Boży, gdy słuchał tych słów, i wpadł w wielki gniew. Wziął parę wołów, porąbał je i przez posłańców rozesłał po całej krainie Izraela z wyzwaniem: Tak się postąpi z wołami każdego, kto nie wyruszy za Saulem i za Samuelem. Na cały lud padła bojaźń Pańska i wyruszyli jak jeden mąż. Saul dokonał ich przeglądu w Bezek i było trzysta tysięcy z Izraela i trzydzieści tysięcy z Judy. Powiedzieli więc do przybyłych posłańców: Donieście mężom z Jabesz w Gileadzie: Jutro, gdy słońce będzie gorące, nadciągnie wam pomoc. Posłowie wrócili, a gdy oznajmili to mieszkańcom Jabesz, ci ucieszyli się. Mieszkańcy Jabesz powiedzieli: Jutro zejdziemy do was i uczynicie z nami wszystko, co wam się wyda słuszne. Nazajutrz Saul podzielił lud na trzy oddziały, które w czasie porannej straży wdarły się w środek obozu. I zabijali Ammonitów aż do dziennej spiekoty; pozostali rozpierzchli się tak, że dwóch razem nie zostało. I mówił lud do Samuela: Kto to mówił: Czy Saul może nad nami królować? Oddajcie nam tych mężów, abyśmy im śmierć zadali. Saul na to odrzekł: W tym dniu nikt nie umrze, gdyż dzisiaj sprawił Pan, że Iszrael zwyciężył. Samuel odezwał się do ludu: Chodźcie, udamy się do Gilgal, tam na nowo ustalona będzie władza królewska. Wszyscy wyruszyli do Gilgal i obwołali tam królem Saula, przed obliczem Pana w Gilgal. Tam też przed Panem złożyli ofiary biesiadne. Saul radował się bardzo wraz z całym ludem Iszraela.

 Saul szybko ze skromnego człowieka stał się pewnym siebie wojownikiem, ale ta pewność siebie miała doprowadzić do zguby, ale o tym posłuchasz w następnym odcinku: Prawdziwej historii Iszraela.

  

Krzysztof Król

na podstawie 1 Księgi Samuela i Historii żydów tom. 1 Greatza